Warto polubić cebulę
Pora przejściowa to zmora każdego miłośnika wypraw w teren. Nieważne, czy zajmujesz się szeroko rozumianym bushcraftem lub survivalem czy też może poświęciłeś się ASG, mil-simom lub wojsku to znasz ten problem – zamiast przez cały czas porządnie przygrzać albo przymrozić pogoda zmienia się jak w kalejdoskopie. Z uwagi na Wasze liczne pytania w kwestii doboru odzieży na ten czas – przyjrzymy się tematowi nieco bliżej.
Ogólnie ubiór na wyjścia w góry i do lasu powinien opierać się na warstwach utrzymujących ciepło, zapewniających odprowadzanie wilgoci własnej na zewnątrz i powstrzymywanie wilgoci otoczenia przed przedostaniem się pod ubranie. To wariacja tak lubianego przez mamy i babcie ubierania się „na cebulkę”. Lata doświadczeń potwierdzają, że najlepiej mieć w swojej wyprawowej szafie taki zestaw:
Bielizna termoaktywna – długa na zimę, krótka na lato. Nie zapewnia ciepła sama w sobie, ale mocno poprawia termikę ciała. Przez ścisłe przyleganie i wykonanie z materiałów syntetycznych zapobiega gromadzeniu się potu i wody na skórze, przekazując wilgoć do wyższych warstw. Dzięki temu organizm się nie wychładza, a żerujące na pocie bakterie beztlenowe powodujące podrażnienia („syndrom szeryfa”) mają utrudnione zadania podczas namnażania. Taką bieliznę należy konserwować specjalnymi preparatami (np. Nikwax BaseWash), aby jak najdłużej zachowała swoje właściwości. Warto też pamiętać o odpowiednich skarpetach.
Ocieplacz – najczęściej polar. Dobrze zaopatrzyć się w cieńszy (lub w bieliznę termiczną level 2) oraz grubszy. W dni cieplejsze wystarczy jeden, w bardzo mroźne – mogą przydać się obydwa. Polar bardzo dobrze utrzymuje prawidłową temperaturę ciała i znakomicie transportuje wilgoć. Niestety działa w obie strony – nie zatrzymuje wiatru i stosunkowo łatwo przemaka, dlatego jako warstwę wierzchnią najlepiej stosować go w suche, ale zimne dni. Można poprawić jego właściwości wodoodporne dzięki środkowi Nikwax PolarProof.
Warstwa wierzchnia – do wyboru są zasadniczo dwa rodzaje kurtek. Jedne wyposażone są w membranę paroprzepuszczalną (popularne „gore”) i zwane są hardshellami (np. ECWCS), drugie są takowej membrany pozbawione i w związku z tym nazywa się je softshellami (np. Helikon Trooper). Kurtki typu hardshell lepiej zatrzymują wilgoć i wiatr, jednak gorzej oddychają. Kurtki typu softshell lepiej odprowadzają wilgoć własną, ale też gorzej powstrzymują wodę oraz posiadają słabsze właściwości wiatroodporne. Można przyjąć, że kurtki bez membrany spiszą się w szerszym spektrum działań. Kiedy natomiast przychodzi nam działać w bardzo trudniejszych warunkach (ulewne deszcze od jesieni do wczesnej wiosny, śnieżyce, wichury) korzystniej wypada zabrać kurtkę membranową. Oczywiście z uwagi na zaawansowanie technologiczne, do prania i konserwacji takiej odzieży należy używać tylko dedykowanych do tego środków.
To rzecz jasna nie wszystkie rozwiązania, które mogą przydać się podczas nieprzyjemnych warunków pogodowych. Warto zaopatrzyć się w polarowe czapki, wiatroodporne rękawiczki, szalokominiarki, czy ochraniacze marszowe (stuptuty) zabezpieczające spodnie oraz buty przed błotem i wodą. Dodatkowe ciepło zapewnią ogrzewacze chemiczne. Dzięki takiemu przygotowaniu bez problemu stawicie czoła dowolnie złej pogodzie występującej na naszej szerokości geograficznej.