Ochronniki słuchu - jak nie zostać Beethovenem wśród strzelców
W przeciwieństwie do utraty wzroku, utrata słuchu jest o wiele bardziej podstępna. Przebiega stopniowo i wielu ludzi dotkniętych tym problemem nie reaguje w porę, bo zwyczajnie nie zdaje sobie sprawy z tego, że coś jest nie tak. Lata wytężonej pracy zaowocowały rozwiązaniami, które pozwoliły bardzo ograniczyć narastającą falę głuchoty w wojsku oraz w przemyśle. Ich beneficjentami są również strzelcy sportowi.
Już od dawna każda szanująca się strzelnica wypożycza odwiedzającym tanie środki ochrony wzorku oraz najprostsze pasywne ochronniki słuchu. Tym pierwszym już poświęciliśmy trochę miejsca na blogu, natomiast drugim przyjrzymy się teraz.
Ogólnie rzecz biorąc na rynku znajduje się wiele ciekawych rozwiązań. Wyróżniamy ochronniki pasywne, aktywne oraz tak zwane „półaktywne”.
Ochrona pasywna po prostu mechanicznie odcina kanał słuchowy od bodźców zewnętrznych. W tej grupie znajdują się zarówno proste „stopery” (np. 3M E-A-R UltraFit) wkładane na wcisk do ucha oraz „nauszniki” przypominające nieco słuchawki używane do słuchania muzyki (np. Peltor Bull’s Eye I). Rozwiązanie to ma jedną, bezsprzeczną zaletę – niską cenę. Jeżeli bywacie na strzelnicy okazjonalnie, warto wydać te kilkadziesiąt złotych na własne ochronniki pasywne. Na pewno będzie higieniczniej.
Co do wad – przede wszystkim odcinają wszystko „jak leci”. Zarówno szkodliwy hałas, jak i zwykła rozmowa są wytłumione w tym samym stopniu. Stwarza to oczywiste problemy w komunikacji i dlatego lepiej, żeby strzelający zainwestowali w nieco bardziej profesjonalne rozwiązania, o których później. Typowe „stopery” mają jeszcze jedną wadę – o ile ich okazjonalne używanie nikomu nie zaszkodziło, o tyle częste i długie w nich przebywanie może prowadzić do chorób uszu.
O wiele bardziej zaawansowane są ochronniki aktywne. Kształtem przypominają pasywne „nauszniki”, jednak tutaj do skorupy włożono mniej lub bardziej wymyślną elektronikę, dającą możliwości jak implanty z filmów science-fiction. W rezultacie hałas zostaje wytłumiony, a dźwięki ciche – wzmocnione. Dają praktycznie słuch absolutny. W sprzyjających warunkach można usłyszeć rozmowę z odległości kilkuset metrów. Lepsze modele mają możliwość współpracy z zestawami PMR, odtwarzaczami MP3 i telefonami „po kablu”. Do tego również od klasy urządzenia zależy, jak bardzo wytłumi ono hałas i wzmocni interesujące nas dźwięki. Tym niemniej, nawet najtańsze produkty tego typu poprawiają wydatnie bezpieczeństwo na strzelnicy dzięki łatwiejszej komunikacji ze strzelcem. Cena również jest wyższa niż w przypadku modeli pasywnych, ale poprawa jakości z nawiązką rekompensuje tę niedogodność.
Tak zwane ochronniki „półaktywne” (np. 3M Combat Arms Earplugs 4.1) to bardziej zaawansowana wersja popularnych „stoperów”. Dzięki przemyślanej konstrukcji mają możliwość częściowego otwarcia kanału, odcinając ucho od głośnych impulsów. Mogą też działać jak zwykłe stopery. Rzecz jasna rozwiązanie takie nie spisuje się równie dobrze jak to oparte o elektronikę (nie wzmacnia dźwięków otoczenia), ale i tak stanowi ciekawą alternatywę dla początkujących strzelców sportowych. Warto mieć na uwadze, że nie wszyscy czują się w nich komfortowo, a i częściowo dziedziczą wady swoich całkowicie pasywnych odpowiedników.
O ile kilka lat temu ochrona wzroku i słuchu była traktowana w wielu wypadkach po macoszemu, a ludzi troszczących się o swoje zdrowie traktowano jak „mięczaków”, o tyle obecnie trudno jest znaleźć środowisko, gdzie do środków ochrony indywidualnej nie przykłada się należytej wagi. Niestety miało w tym swój udział wiele działających na wyobraźnię wypadków. Dlatego nie ryzykujcie, że i Wy staniecie się przykładami, na których nieszczęściu będą uczyć się inni i już teraz zaopatrzcie się w ochronę słuchu.
JK